top of page
Zdjęcie autoraMichał Godlewski

CO DAJE I JAK DZIAŁA SESJA ODDECHU?

Zaktualizowano: 28 lut 2020


Praca z oddechem opiera się na założeniu, że to jak wygląda nasze życie jest odzwierciedleniem naszej wewnętrznej (nie zawsze świadomej) postawy wobec niego. Nasze przekonania na temat siebie, świata i ludzi znajdują odzwierciedlenie w naszych sposobach komunikacji, działania i interakcji przynosząc nam określone rezultaty. 


Na przykład: ODNAJDYWANIE MOCY

Ktoś czuje, ze musi być miły dla męża (szefa,żony,każdego)


Zawsze się z nim zgadza. Nie jest w stanie powiedzieć o swoich potrzebach. Zachęca tym samym męża do niezwracania na nie uwagi i w nieświadomych komunikatach daje znać „Nie przejmuj się mną” - co też się dzieje. Mąż chętnie korzysta i nie przejmuje się, co prowadzi z czasem do frustracji i prestensji żony. W pracy z oddechem nie pozostajemy na poziomie wysłuchania hisotrii zaniedbania kobiety - zastanawiamy się razem, jak kobieta na to pozwoliła, jak się usunęła, skąd to się wzięło, czy przyjęła taką rolę jak matka, babcia? Wyzwalamy siłę i współczucie do wszystkich zaagnażowanych, uczymy się nowych sposobów ekspresji, a przede wszystkim uwalniamy stojące u źródła przekonanie „Nie ma na mnie miejsca” czy „Jestem mniej ważna”


Przekonanie takie jest myślo-czuciem - zapisane w fizjologii, myśli i emocji zdaje się reżyserować życiowe wydarzenia. Idziemy dalej. Patrzymy na tę sytuację jako okazję do rozwinięcia siły i adekwatnie istniejące agresji, która służy zdrowym relacjom. Rozwijamy zdolność do kochającego komunikowania potrzeb i przyjmowania miłości. Pozwalamy temu mężowi stać się lepszym dla tej żony, choć to ona otwiera się na niego.






Na przykład: SIĘGANIE PO PEŁNIĘ RELACJI Żona zdradza męża (lub odwrotnie).


Z jakiegoś nie wiadomego jej powodu czuje bezosobowy impuls, który popycha ją do poszukania kochanka. Sama tego nie rozumie. Zdradzony mąż przychodzi na sesję. Jakże łatwo zająć stronę i pozostać przy krzywdzie, która się stała. W pracy z oddechem pozwalamy sobie wyrazić złość, przeżyć zranienie i ból związany z utratą zaufania. Ale nie zostajemy tutaj - zastanawiamy się jak mąż do tego doprowadził. Jakie jego sposoby współistnienia w relacji i przekonania to umożliwiły.

Jak współtworzył ten układ, który doprowadził żonę do takiego zachowania.


Czy udawał, że nie widzi tego, co się dzieje w relacji?

Czy był czujny wobec niej i jej sygnałów?

Czy zachował szacunek wobec własnej męskości, czy się poddał prowadzeniu żony i utracił magnetyzm? Czy być może przyjął karę od kobiety za dominująco-agersywną postawę ojca?

Czy w ogóle miał w sobie takie poczucie, że jako mężczyzna nadaje się do bycia kochanym i celebrowanym, a nie używanym do dawania bezpieczeństwa?


Oglądamy przekonania z ich bólem i źródłem. Rozbrajamy napięcie ciała i sztywność tkanki, która temu towarzyszy. Odnajdujemy pierwotną dzikość męską, niepohamowaną siłę, miłość i czułość serca. Może tego brakowało? Może teraz ta relacja będzie już mogła. Może ona będzie będzie chciała zostać. Może właśnie stanie się nowa, która będzie lepsza od poprzedniej. Zostawia nas to z poczuciem wdzięczności wobec żony, która dała okazję do tak mocnej pracy. Trudne. Potrzebne. Piękne. Da się.


Na przykład: SUKCES I PIENIĄDZE. SIĘGANIE PO ŻYCIE.

Człowiek płacze w swojej pracy, ale czuje, że nie może odejść.


Męczy się tym, co robi, ale dalej to robi. Ma swoje pasje, ale ich nie realizuje. Nie wierzy, że realizując to, co kocha, da ludziom jeszcze więcej i że jest to warte pieniędzy. Nie takich na przetrwanie. Takich na swobodne życie. W pracy z oddechem wiemy, że sukces jest pochodną pracy, poczucia komeptencji i poczucia własnej wartości - razem z pieniędzmi przyjmujemy ten fragment życia, które ktoś inny spędził w swojej pracy.



Czy jesteśmy godni przyjąć pieniądze? Duże pieniądze?

Pieniądze, które dają przyjemność podczas zarabiania?

Czy dobrze mi z pieniędzmi?

Lubię jak pachną i szeleszczą i to co dają?

Czy wolno mi mieć swoje? Czy czyni mnie to złym? Czy posiadanie klei się do winy?


Może zawsze jak ten człowiek chciał mieć swoje dostawał komunikat od rodzica - że to fanaberia, przecież już ma, co mu potrzebne. Może w historii duszy - było bogaty, ale okrutny i  boi się powtórzyć. Może pradziadek okradł ludzi i gdzieś w to w atmosferze wisi. Szukamy, rozklejamy i ujawniamy inny prawdy -  o pięknie, o miłości tego człowieka do jakiejś dziedziny, którą chce się dzielić,  o jego miłości do człowieka, dla którego chce się te pieniądze mieć i razem z nim mieć lepiej. Znajdujemy punkt zakotwiczenia mocy i twórczości. Otwieramy przepływy życia. Może trzeba rozwinąć zdolność do podejmowania ryzyka i czerpania wsparcia. Może wzmocnić wiarę. To wszystko samo ujawnia się z czasem, kiedy przestajemy siebie ograniczać. 


I ku zaskoczeniu - czasem to praca na jedną sesję. Czasem na kilka lat. Mamy różne moce przerobowe i różną gotowość 



Jak to działa?


Każde przekonanie, które mamy ma swoje źródło i odczucie fizyczne. Aktywujemy to odczucie podczas sesji oddechu - znajdujemy je w ciele razem z jego historią. I oddychamy w to miejsce. Dialogujemy z jego historią. Z reguły te miejsca w ciele są jakoś zamrożone, bolesne, twarde, sztywne - ograniczone w przepływie. Idziemy do nich i ich historii z czułością, świadomością i miłością. I głaszczemy oddechem, płaczemy, oddychamy, przeklinamy, oddychamy,mówimy wszystkie nie wypowiedziane słowa,oddychamy, prosimy, aż utknięcie zmienia się w swobodę i przepływ. Wówczas pojawia się lekkość, jasność i klarowność. Trakcja oddechu informuje nas o poziomie naszego napięcia i ograniczenia, lub swobody i przepływu - jest informacją o naszym stanie. Wykorzystujemy ją diagnostyczcznie w pracy z oddechem.


Emocje odczuwamy przecież fizycznie. Coś ściska nas gardle, ciąży na sercu, leży na wątrobie, zaciska żuchwę, spina dupę, marszczy czoło, daje nam kopa, trzepocze w sercu, gotuje się w nas, opadają nam ręce, kręcimy nosem, czujemy, że nas zamurowało lub jak kłoda. To wszystko opisy procesów psychicznych, w które manifestują się w ciele w związku z określonymi sytuacjami i stanowią naszą realną odpowiedź na to, co się dzieje. I z tymi doznaniami pracujemy.


Na przykład ktoś przychodzi i ma bolące napięte plecy. Oddychamy, głaszczemy, dotykamy, pytamy - może coś jest na barkach. Ciężar odpowiedzialności. Za…za firmę, za żonę, za dziecko, za rezultat, za świat…jak to się czuję? Gdzie to jest? Jakie zdanie jest w tym ukryte - skąd pochodzi ta potrzeba brania na siebie? Może okazać się, że dziecko dorastało w rodzinie, która ceni branie na siebie, albo w rodzinie, w której spycha się odpowiedzialność na dziecko - nie wprost…a po prostu mama chodzi niezaopiekowana i ktoś to musi dźwignąć, albo tata niezaspokojony i ktoś to musi dźwignąć? I nikt nie dźwiga. I dziecko się bierze za to. I tak mu zostaje. Ponad siły. Za mamę. Za tatę. I to się da zostawić. I to się da nie brać. I to się da uszanować. I to się da rozoddychać, aż puści  i pójdzie.


I wtedy się bierze na siebie, ile trzeba. Swoje. Za siebie. I daje tyle i można. Bez eksploatacji. I co więcej inni ludzie nabieraj siły, że sami swoje dźwignąć.

Uff lepiej. Lżej.

Trochę dziwniej na początku. Z czasem śmielej. I więcej.


Spod tego pierwszego napięcie ujawnia się więcej prawdy - rozumiem nasze życie z szerszej perspektywy. O to już nie jest niczyja wina, o to tylko coś, co było do przeżycia, żeby zmądrzeć, a o to i mądrość. To nieprawda „że wszystkim muszę się zająć”, to nieprawda „że każdy czeka, aż się nim zaopiekuje”…uuu to prawda, że „w ten sposób nie zajmuje się sobą”…u to prawda, że zaniedbałem się….uuu to prawda, że przecież ja też mogę…i ktoś może dla mnie…O Boże…to prawda, że nas nie opuściłeś, że wszystko układa się z sensem, którego nie widziałem w tej sytuacji.


Wdzięczność. Spokój. Nowe.


W napięciach związana jest energia życiowa. W raz z ich rozpuszczaniem mam więcej przypływu energii w ciele i więcej dostępu do życiowych zasobów. Teraz można więcej.



Jak powstają przekonania?

Nabywamy ich w ciągu życia. To „prawdy” powtarzana na głos w naszej rodzinie, ale również „prawdy” nigdy nie wyrażone, a wibrujące w atmosferze naszego domu, miasta, kraju, rodziny.Niektóre z nich powstają podczas intensywnych jednorazowych wydarzeń - jak ktoś dostał lanie pasem ponieważ przyniósł najgorszą ocenę z plastyki - i tak dowiedział się, że albo jest perfekcyjny albo dostaje pasem, i nie liczy się, że ma dobre oceny ze wszysktich innych przedmiotów. Nie było tam rozmowy, zrozumienia tylko prosty przekaz: - nie przynoś mi wstydu, jestem silniejszy to Ci pokaże. Komplementarnie powstało przekonanie - nie mogę popełnić żadnego błędu, jeśli mam być kochany. Wszystko na 300 %.


Ufff, zmęczyłem się.


Albo w wyniku długotrwałego oddziaływania w pewien sposób - na przykład żadna prośba nie jest respektowana i dziecko dochodzi do wniosku „Nic czego chcę, nie jest ważne, mam niczego nie chcieć, nie wolno chcieć, nie wolno być, zniknę się” Takie matryce postrzegenia rzeczywistości mogą mieć swoje źródła w wielu okolicznościach życiowych, włączają momenty porodu, czy poczęcia i towarzyszącej im atmosfery. Okazuje się, że ciało zapamiętuje te momenty i na ich podstawie reaguje na kolejne wydarzenia w naszym życiu. W pracy z oddechem transmodalnym dopuszczamy możliwość, że niektóre przyczyny istnieją w poprzednich życiach, a inne w liniach pokoleniowych naszej rodziny i badamy również te obszary. W czasie sesji przeoodychujemy te momenty w naszym życiu i weryfikujemy z pozycji dorosłego zdarzenia, myśli i uczucia, ale co ważniejsze często nasze ciało resetuje swoją pamięć.

Obecność Praktyka Oddechu często sprawia, że doświadczamy innej niż typowa - zwyczajowa reakcja z zewnątrz. W tych momentach powrotu do powstawania przekonań jest z nami, ktoś kto przynosi przytomność perspektywy i czułość obecności. Razem z Praktykiem można wypracować korzystniejszy sposób widzenia sytuacji. Czasem Praktyk daje Oddychającemu to, czego mu w danej sytuacji brakowało i ten brak się uzupełnia. Zamiast "lania pasem" oddychający dostaje "trzymanie za rękę i zrozumienie" czy wsparcie "przecież nie da się zawsze, wszystkiego zrobić najlepiej", albo przestrzeń "przykro mi, opowiedz mi o tym więcej..." To leczące bycie razem jest również ważnym aspektem procesu sesji oddechu transmodalnego.


Praca z Oddechem wykracza poza uwolnienie napięć i zmianę przekonań i relację z Praktykiem. Im bardziej zaawansowani jesteśmy, tym bardziej polegamy na sobie i docieramy do pokładów samokojenia, miłości własnej i źródła wewnętrznego wsparcia. Docieramy do kochającej przestrzeni wewnątrz, którą rozpoznajemy jako własną naturę. Ta fundamentalna zmiana przeżywania i postrzegania siebie pomaga nam na codzień. Mamy przestrzeń, do której możemy wracać. I tam zawsze jest ktoś, kto wie jak nas kochać. On, czyli Ty, czyli kochająca siła życia.

Ta przestrzeń chce również dokonywać ekspresji - ruchu na zewnątrz. Do innych.

Do wszystkiego. 


Czy jest to doświadczenie realne - trudno powiedzieć, jest jednak powszechne w pracy z oddechem i przy sensownie prowadzonym procesie ludzie docierają do niej i pogłębiają relację z nią. I to po to.


1549 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page